
Co motywuje człowieka do zmagania się z zimnem i przekraczania własnych granic, a finalnie nawet do wejścia na najwyższy szczyt Karkonoszy w samych szortach? Poniżej historia Aleksandra, jednego z uczestników wyprawy.
Mój początek z zimnem zaczął się od warsztatów oddechowych u Macieja Szyszki połączonych z możliwością skorzystania z jego zamrażarki, do której nalewa wody i w domowych warunkach latem morsuje. Nigdy wcześniej nie morsowałem, nie miałem styczności z ekspozycją na zimno. Tamtego dnia doświadczyłem niesamowitego uczucia – wyrzutu endorfin i chłodu na całym ciele jeszcze przez kilka godzin po kąpieli. Sama kąpiel nie była przyjemna, czułem że moje stopy były tak jakby ściskane co powodowało dyskomfort i ból.
Od tego czasu zacząłem regularnie brać zimne prysznice, stopniowo zwiększając ich długość. Dziś bez problemu myje się pod zimną wodą. Morsowałem także w jeziorze. Zaznajomiłem się też z metodami Wima Hofa, którego w świecie zimna wszyscy znają. Jest on niekwestionowanym ekspertem. Zatem miałem przygotowanie mentalne, naukowe i praktyczne.
Pomysł wejścia na Śnieżkę w samych szortach kiełkował w mojej głowie od dłuższego czasu. Mój przyjaciel Wojciech, który prowadził nas tego dnia, robił to już wielokrotnie i na różnych trasach. Bez tak doświadczonej i zaufanej osoby nie zdecydowałbym się na tą ekstremalną przygodę. Gdy pojawiła się okazja chciałem sprawdzić, do czego zdolny jest mój organizm. Moim celem było wejście do schroniska – Dom Śląski – a jak warunki będą sprzyjać zaatakować szczyt.
Wraz Wojciechem i 3 innymi osobami postanowiliśmy wcielić plan w życie. Rano ruszyliśmy z Poznania, termometr samochodowy wskazywał od -8 to -15 stopni na trasie. Ok. 11:00 u podnóża Śnieżki było ok. -8. Po rozgrzewce, ruszyliśmy w trasę. Był to mój pierwszy raz, dlatego założyłem sobie, że przejdę 30 min i zdecyduje co dalej w zależności jak będę się czuł. Każdy z nas miał w plecaku ciepłe ubranie, koce termiczne i ciepłą herbatę lub rosół. Szczerze mówiąc po 30 min byłem spocony! Ludzie mijając nas, chcieli robić, zdjęcia, czy chwile porozmawiać i pogratulować a nawet porzucać śnieżkami J. Żadnego hejtu, bo taki tylko w Internecie, gdzie bezpiecznie siedzi się na swojej kanapie. Trasę do schroniska pokonaliśmy w ok. 1h 20min, po drodze się nie zatrzymywaliśmy, żeby nie tracić ciepła. Ostatnie 15 min zerwał się wiatr i wtedy zaczęliśmy odczuwać chłód. Najpierw w łokciach. Czujesz jakby staw był nienaoliwiony.
Weszliśmy do schroniska ogrzać się i zjeść. Po ok. 20 min, postanowiliśmy zaatakować szczyt choć pogoda się pogarszała. Wiatr wzmógł na sile, po ok. 3 min zdecydowałem że ubiorę odzież termo, po kolejnych 3 min dałem znać Wojciechowi że wracam do schroniska. Dla mnie pogoda była zbyt ekstremalna. Swój cel osiągnąłem. Nie czułem się przygotowany na tyle żeby zdobyć szczyt i mimo ogromnych chęci, rozsądek wygrał, zawróciłem i truchtem pobiegłem do schroniska. Poczekałem na chłopaków, którzy bardzo szybko weszli i zeszli.
Mimo tego, że nie zdobyłem szczytu, czuje ogromną satysfakcję. Przesunąłem kolejną swoją granicę postrzegania tego co jest dla mnie możliwe. Nie ukrywam, że spróbuje jeszcze próbował raz za jakiś czas. Podczas samego marszu spodziewałem się większych trudności. Skupienie się na drodze, oddechu i własnym ciele to klucz w przekraczaniu barier
- Aleksander Jałkiewicz
# Jak się rodzi pomysł wejścia na Śnieżkę w samych szortach
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie