
Od 1 czerwca 2025 roku jedno z najbardziej znanych i najstarszych schronisk w Karkonoszach – czeska Luční bouda – przestało przyjmować turystów bez rezerwacji noclegu. Choć formalnie drzwi nie są zamknięte na głucho, to symboliczny wymiar tej decyzji jest jasny: schronisko z ponad 400-letnią tradycją ogranicza swoją dostępność i przestaje być miejscem otwartym dla wszystkich piechurów.
Nowe zasady są proste i bezlitosne: restauracja, browar, toalety i inne udogodnienia są dostępne wyłącznie dla osób, które zarezerwowały nocleg. Turyści jednodniowi, nawet ci najbardziej głodni lub przemoczeni, muszą obejść się smakiem – i to dosłownie. Koniec z piwem z najwyżej położonego browaru w Czechach wypitym po wejściu na Śnieżkę. Koniec z ciepłą zupą z widokiem na Łąki Upy. Koniec z bezpłatnymi toaletami, które niejednemu uratowały dzień.
Powodem radykalnej zmiany jest poważny konflikt właścicieli Luční boudy z czeskim Karkonoskim Parkiem Narodowym (KRNAP). Schronisko zarzuca administracji parku celowe utrudnianie działalności – zwłaszcza poprzez system monitoringu rejestrujący każdy pojazd wjeżdżający do strefy ochronnej. Właściciele twierdzą, że są karani mandatami za przewinienia, które wcześniej uchodziły płazem lub były traktowane elastycznie. Efekt? Dostawcy rezygnują, turyści są zdezorientowani, a właściciele – sfrustrowani.
Z ich perspektywy to nie jest tylko problem regulacji, ale początek zarzynania karkonoskiego ducha gościnności. – Nie możemy dłużej funkcjonować w warunkach niepewności, nacisków i chaosu administracyjnego – komentują przedstawiciele Luční boudy.
Park Narodowy z kolei odbija piłeczkę. Twierdzi, że nie zmieniono żadnych zasad poruszania się po terenie parku – a tylko zaczęto je skuteczniej egzekwować. W komunikatach podkreślają, że dostawcy i obsługa, którzy wystąpili o stosowne zezwolenia, takie zezwolenia dostają. Monitoring? Ma służyć ochronie przyrody i porządkowi, a nie nękaniu przedsiębiorców.
Największymi przegranymi są jednak zwykli turyści. Luční bouda była miejscem unikalnym – nie tylko przez położenie, ale też atmosferę: łączącą historię, nowoczesność i niepowtarzalny klimat wysokogórskiej oazy. Zamykając się dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą tam spać, traci część swojej tożsamości.
Na razie nie wiadomo, czy sytuacja się unormuje. Właściciele Luční boudy sugerują, że jeśli presja administracyjna nie zelżeje, mogą nawet całkowicie zakończyć działalność. Dla wielu miłośników Karkonoszy – i nie tylko czeskich – byłby to bolesny cios.
Czy naprawdę o to chodziło, by w sercu Karkonoszy zamknąć schronisko przed tymi, którzy chcą po prostu odpocząć, napić się herbaty i iść dalej? Jeśli ktoś miał jeszcze złudzenia co do kierunku, w jakim zmierza zarządzanie parkami narodowymi, to właśnie stracił ostatni argument.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.