W chłodny, listopadowy dzień stary kościół Matki Bożej Różańcowej w Szklarskiej Porębie Dolnej ponownie wypełnił się ludźmi i muzyką. Choć obiekt od lat nie jest użytkowany na co dzień, jego klimat i akustyka wciąż potrafią przyciągać. To był moment, który pokazał, że duch miejsca bywa silniejszy niż upływający czas.
Koncerty rozpoczął impuls — utwór „Modlitwa Kościoła do Boga i Ludzi”, wykonany przez pomysłodawcę całego przedsięwzięcia, Radka Kunę Kuneckiego. Ta piosenka — specjalnie dedykowana temu miejscu — należała niemal do symboli: jakby zaproszenie, by uszanować świętą przestrzeń, zanim wypełni się muzyką i ludźmi.
Potem wystąpił zespół Szyszak — jedyny w Polsce zespół grający karkonoski folk. Ich repertuar łączy lokalne korzenie z nowoczesnym brzmieniem, a w starych murach kościółka zabrzmiał inaczej: z szacunkiem, z przestrzenią, z głębią. Aranżacje czyste, a głosy — piękne; to było świadectwo, że folk — jeśli zrobiony z wyczuciem — potrafi dotknąć serca i pobudzić wyobraźnię. To, co wyróżnia Szyszaka, to – obok autorskich kompozycji – sięganie do lokalnych tradycji: wykorzystują stare pieśni karkonoskie, wiersze regionalnych poetów lub własne teksty inspirowane górskim klimatem.
Dzięki temu ich brzmienie bywa złożone, przestrzenne, a jednocześnie — niesie w sobie prostotę i bliskość surowej górskiej natury. Na koncercie w Kościółku MB Różańcowej to właśnie ta muzyczna filozofia zadziałała jak klucz, przestrzeń i pogłos świątyni, a teksty — często o górach, przyrodzie, wspomnieniach — wszystko to sprawiło, że dźwięk dotykał nie tylko uszu, ale i serc. W takich chwilach folk przestaje być „gatunkiem” — staje się doświadczeniem.
Na finał tę część festiwalu Muzyczna Chata Izerska wypełnił Leonard Luther — bard z Bydgoszczy, związany z nurtem poezji śpiewanej i piosenki turystycznej. Z gitarą i głosem niosącym klimat, który łączy melancholię z nadzieją — jego występ w kościele miał siłę, by zjednoczyć ludzi. I stało się: w pewnym momencie to nie on sam śpiewał — to cała sala. Ludzie, poruszeni dźwiękiem i wspólnym doświadczeniem, podchwycili melodię. To było coś, czego dawno nie było — moment wspólnoty, ciszy, i prostej radości ze śpiewania.
Tak oto Kościółek MB Różańcowej — mimo chłodu i lat zapomnienia — na nowo odżył. Dzięki Muzycznej Chacie. Dzięki ludziom, którzy wierzą, że muzyka potrafi tchnąć życie w mury. Dzięki wspólnym chwilom, które zostają w pamięci.
Dlaczego to miało znaczenie?
Po pierwsze — poziom artystyczny. Zarówno Szyszak, jak i Leonard Luther pokazali, że to nie festiwalowa scena, reflektory ani efekty robią klimat. Potrzeba talentu, ducha i autentyczności. Gdy folk, poezja śpiewana i muzyka turystyczna są grane z szacunkiem — stają się najbardziej żywym i uniwersalnym językiem.
Po drugie — przestrzeń. Ten kościół, choć kiedyś świątynia, teraz — miejsce koncertów — udowodnił, że można godnie łączyć sacrum z kulturą bez profanacji: z szacunkiem do historii i tym razem — z dźwiękiem, który budzi kolejne emocje.
Po trzecie — wspólnota. Koncerty w Kościółku to nie była tylko chwila dla uszu. To była chwila dla ludzi. Ludzi, którzy przyszli, by dzielić się muzyką, wspominać, odetchnąć, wpisać w to niezwykłe miejsce kolejną opowieść.
Podziękowania
Serdeczne podziękowania należą się zespołowi Szyszak i Leonardowi Lutherowi — za to, że przyjęli zaproszenie, za swoje artystyczne serce, za muzykę, która potrafi przenosić i scalać. Dzięki wam Kościółek znów żyje.
Muzyczna Chata Izerska - Koncerty w starym kościele
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie