
Ukryty w gąszczu drzew, opleciony bluszczem jakby naturą upominającą się o swoje, pałac von Korn w Siedlimowicach to ruina, która wciąż budzi szacunek i zachwyt. Choć jego dni chwały minęły bezpowrotnie, a kopuła wieży niebezpiecznie przechyla się na bok – świadcząc o dramatycznym stanie konstrukcji – historia tego miejsca wciąż mówi głośno i wyraźnie
Pałac w Siedlimowicach został wzniesiony pod koniec XIX wieku przez bogaty wrocławski ród von Korn, znany przede wszystkim ze swojego wpływu na życie wydawnicze i kulturalne ówczesnego Śląska. Właścicielem majątku był Heinrich von Korn, potomek zasłużonej rodziny wydawców, która stworzyła jedno z najważniejszych wydawnictw niemieckich – Verlag von Korn.
Fortuna i aspiracje rodu pozwoliły na stworzenie rezydencji z prawdziwego zdarzenia. Neorenesansowy styl z elementami baroku i klasycyzmu, wieża z hełmem jak z baśni, rzeźbione portale i detale fasady – wszystko to stanowiło o prestiżu właścicieli i ambicjach dorównania arystokracji.
Rodzina von Korn uczyniła z pałacu nie tylko siedzibę rodową, ale i centrum życia towarzyskiego. Wokół rozciągał się rozległy park krajobrazowy w stylu angielskim z pomnikowymi drzewami, aleją lipową, stawem i zabudowaniami folwarcznymi. W pałacu bywały osobistości z kręgów kultury, nauki i polityki.
Po 1945 roku los pałacu podzielił wiele podobnych rezydencji na Dolnym Śląsku. Upaństwowiony majątek stał się siedzibą PGR-u, a sam pałac był wykorzystywany przez jakiś czas jako magazyn i mieszkania pracownicze. Brak remontów i gospodarza, który dbałby o tak cenną substancję zabytkową, zrobiły swoje – dach zaczął przeciekać, mury pękały, a detale architektoniczne rozpadały się w pył.
W latach 90. obiekt przeszedł w ręce prywatne – niestety, bez żadnych widocznych efektów ratunkowych. Dziś pałac jest ruiną. Ale ruiną, która wciąż robi ogromne wrażenie. Ściany frontowe, choć okaleczone, nadal stoją, a wieża z charakterystycznym hełmem – niczym ostatni strażnik pamięci – chwieje się niepewnie, jakby jakby walczyła z czasem o każdy kolejny dzień. Elewacje pałacu porastają bujne pnącza, mury rozpadają się z godnością, a otaczająca zieleń zdaje się obejmować ruiny jak matka próbująca ochronić swoje umierające dziecko. To jeden z tych obrazów, które wywołują melancholię, ale i zachwyt – bo nawet w ruinie pałac zachował swój wdzięk.
Wizyta w Siedlimowicach to zetknięcie z historią zapisaną w kamieniu, cegle i ciszy przerywanej szelestem liści. To miejsce nie jest jeszcze martwe. Mimo wszystko – żyje. Żyje w opowieściach lokalnych mieszkańców, w spojrzeniach turystów, którzy docierają tu mimo braku szlaków czy tablic informacyjnych, i w marzeniach tych, którzy wciąż wierzą, że może zdarzyć się cud.
Warto zadać sobie pytanie: czy dla takich miejsc jest jeszcze nadzieja? Czy znajdzie się inwestor, który nie tylko dostrzeże romantyzm ruin, ale i podejmie trud ich ocalenia? A może niektóre historie muszą po prostu dobiec końca, by pozostać w pamięci jako nostalgiczne przypomnienie, że czas nie oszczędza niczego, nawet najpiękniejszych dzieł człowieka?
Pałac von Korn w Siedlimowicach – piękno, które gaśnie w zieleni
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.