W dzień, gdy tysiące świateł rozbłyskują na cmentarzach, są miejsca, gdzie ciemność trwa nieprzerwanie. Tam nie dochodzi gwar rozmów, nie słychać stukotu zniczy ustawianych na granitowych płytach. Nikt nie poprawia kwiatów, nikt nie rozpala płomienia, który zgasł od wiatru. To stare cmentarze ewangelickie – milczące archiwa ludzkiego istnienia, rozrzucone po dolnośląskich wzgórzach, w lasach, wśród zarośniętych dróg i zapomnianych ścieżek.
Wśród omszałych kamieni drzemią nazwiska, których nikt już nie potrafi wymówić. Czas spisał tu własny nekrolog – litery wtopiły się w korę drzew, płyty zamieniły we fragmenty krajobrazu. Drzewa wrosły w groby, jakby chciały przyjąć w swoje korzenie to, co po człowieku zostało. A może to raczej pamięć – ta, której nikt nie karmi wspomnieniem – próbuje trzymać się ziemi, choć każdy jej ślad rozmywa deszcz i czas.
Tu dzień Wszystkich Świętych ma inny rytm. Nie pachnie woskiem ani chryzantemami. Pachnie wilgocią, mokrym listowiem, zbutwiałym drewnem. Zamiast modlitw – szelest liści, zamiast procesji – sarna przemykająca między krzyżami. A jednak w tej ciszy jest coś bardziej prawdziwego niż w najbardziej rozświetlonym cmentarzu parafialnym. Bo tu nie ma świadków, nie ma rytuału, nie ma powinności – jest tylko pamięć sama w sobie, oderwana od nazwisk, języka i czasu.
To Dolny Śląsk w pigułce: wielowarstwowy, porzucony i piękny przez swoją melancholię. Każdy z tych cmentarzy to zamknięta księga o ludziach, którzy byli „stąd”, zanim „stąd” zaczęło znaczyć coś innego. I może właśnie w ten dzień najbardziej widać, jak bardzo pamięć jest wybiórcza — jedni mają lampiony i kolejki na parkingach, inni tylko jesienne liście.
Kiedy więc dziś zapalamy znicze na grobach swoich bliskich, warto pamiętać także o tych, do których nikt już nie przyjdzie. O cmentarzach, które nie mają adresu ani dat w kalendarzu. Bo pamięć – nawet ta zapomniana – nadal istnieje. Czasem w kamieniu, czasem w mchu, a czasem w ciszy, która wcale nie jest pustką, tylko modlitwą, której nikt już nie wypowiada.
Człowiek może zapomnieć, lecz ziemia nie zapomina nigdy.
Bo ziemia pamięta wszystko – ciężar kroków, zapach potu, szept modlitwy, łzy i krew. Przykrywa, ale nie wymazuje. Pod trawą, pod mchem, pod warstwą liści wciąż trwa cicha kronika życia. Każdy kamień, korzeń i fragment cegły ma w sobie zapis czyjegoś istnienia. Ziemia nie potrzebuje nazwisk ani pomników – wystarczy, że przez chwilę ktoś był, oddychał, patrzył w to samo niebo.
Tam, gdzie człowiek przestał pamiętać, ziemia zachowuje pamięć za niego. Wciąga w siebie imiona, daty, wspomnienia – nie po to, by je ukryć, ale by przechować. Dlatego, gdy stajesz na starym cmentarzu, nawet nie wiedząc, kto tu spoczywa, coś w tobie milknie. Jakbyś rozpoznawał w tej ciszy echo dawnych głosów.
Ziemia nie zapomina, bo nie potrafi kłamać. Nie upiększa historii, nie wybiela win. Po prostu trwa – zroszona deszczem, spękana mrozem, wierna w sposób, jakiego człowiek już dawno się oduczył.
Bo cmentarz, na który nikt nie przychodzi, nadal jest cmentarzem. To nasza pamięć, szacunek dla osoby ludzkiej, dla jej godności, o tym decyduje. Nigdzie nie jest napisane by godność umierała wraz z ludźmi.
Poniżej nasza mała mapa pamięci:
Cisza zamiast zniczy. Cmentarze, o których nikt już nie pamięta.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie