
Wałbrzyski "Totenburg" czyli dosłownie "Martwy Zamek" lub "Zamek Zabitych" to owiane mrocznymi legendami Śląski Pomnik (Schlesier Ehrenmal) a w zasadzie Cenotaf czyli grobowiec pozorny. Zbudowany w latach 1936 – 1938, jako pomnik chwały. Miało upamiętniać 170 tysięcy Ślązaków, którzy stracili życie podczas I wojny światowej, 25 bojowników NSDAP, a także ofiary wypadków w kopalniach.
Historia Śląskiego Pomnika ilustruje jak nazistowska propaganda i polityka wykorzystywały różne projekty, w tym pomniki, do propagowania swojej ideologii i wzmocnienia swojej władzy w okresie międzywojennym. Pomysł budowy pomnika ofiar I wojny światowej w Wałbrzychu pierwotnie wiązał się z potrzebą uhonorowania 1780 poległych mieszkańców miasta, jednak ze względu na sytuację polityczną i gospodarczą dopiero po przejęciu rządów przez nazistów powrócono do tej idei w latach 1935–36.
Miejsce wybrano nieprzypadkowo bowiem w latach trzydziestych Wałbrzych (Waldenburg) należał do miast w których ideologia hitlerowska nie trafiała na podatny grunt. W górniczym mieście przewagę miały środowiska lewicowe i socjaldemkratyczne. O czym przekonał się sam Adolf Hitler bardzo chłodno tu przyjęty w 1932 roku.
Podjęto więc decyzję o budowie monumentalnego mauzoleum poświęconego już nie tylko wałbrzyszanom ale 177 tysiącom Ślązaków poległych na frontach I wojny światowej, a także ofiarom wypadków w kopalniach oraz....25. bojówkarzy NSDAP zabitych zwykle podczas ulicznych starć z przedstawicielami Czerwonego Frontu (Roter Frontkämpferbund).
Pomnik zaprojektowany jako gigantyczna konstrukcja architektoniczna, która miała być symbolem chwały narodowej i bohaterstwa niemieckich żołnierzy w czasie wojny. Jednakże, oprócz upamiętniania ofiar wojny, pomnik miał także służyć propagowaniu ideologii nazistowskiej i kultu osobowości Adolfa Hitlera. Stylizowane na ulubiony przez nazistów motyw antycznej świątyni, mauzoleum było do 1945 roku miejscem wielu oficjalnych uroczystości. Wiele się też mówi o okultystycznych praktykach w jakich mieli tu uczestniczyć członkowie SS. W centralnej części dziedzińca znajdowała kolumna, na której wierzchołku płonął wieczny ogień. Pod budowlą zachowały się podziemia, będące w zasadzie lustrzanym odbiciem kondygnacji naziemnej.
Pomnik (nie wiadomo dlaczego zwany Totenburg - nazwa niema żadnego pokrycia w historiografi) zaprojektował architekt Robert Tischler, a jego dzieło jest świetnym przykładem nadawania cech religijnych architekturze państwowej. Obłożona kamieniem, masywna, surowa bryła obiektu miała przywodzić na myśl starożytne budowle. Prostota i oszczędność detalu miały z kolei symbolizować potęgę „Tysiącletniej Rzeszy”. We wnętrzu znajdowały się dwa pomieszczenia pełniące funkcje nazistowskich „kaplic”, w których przechowywano księgi z nazwiskami poległych osób. Pośrodku dziedzińca ustawiono żeliwną kolumnę ze zniczem połączonym z siecią miejskich gazociągów. Po obu stronach elewacji znajdowały się skrzydła zakończone cokołami, a na nich rzeźby orłów ze swastykami.
Kolumna miała 6 metrów wysokości i ważyła około 2100 kg, zaprojektowana była przez Ernesta Geigera z Monachium a odlana w Wűrttembergische Metallwarenfabrik Geislingen- Steige.
Instalację gazową służącą do rozpalenia i utrzymywania ognia na kolumnie umiejscowiono w piwnicach, do których wiodło strome zejście z pomieszczenia pomocniczego, po prawej stronie od przedsionka. Projekt instalacji i regulacji płomienia wykonał dyrektor Wrobel z Gaszentrale Niederschlesien.
Po II wojnie światowej, "Totenburg" w przeciwieństwie do innych tego typu obiektów przetrwał. Usunięto jedynie wszelkie ślady nazistowskiej symboliki. Wycofujący się Niemcy wysadzili też (na dzień przed nadejściem Rosjan) wejście do podziemi. Władze miasta Wałbrzycha początkowo miały pomysł na zagospodarowanie obiektu, który szybko stał się celem spacerów mieszkańców miasta. Ostatecznie nic jednak z tego nie wyszło a sam obiekt popada w ruinę.
Wałbrzyski Totenburg - Owiane mrocznymi legendami Śląskie Mauzoleum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie