
W niedzielne przedpołudnie, w kameralnym wnętrzu kościoła pw. Niepokalanego Serca NMP w Szklarskiej Porębie Dolnej, odbył się jeden z najbardziej nastrojowych koncertów tegorocznego cyklu Koncerty Karkonoskie. Na tle prostych, drewnianych ławek i surowych murów świątyni zabrzmiały dźwięki instrumentu, który dla wielu był dotąd zupełnie nieznany. Wystąpiła Maja Wlazły – perkusistka, kompozytorka i muzykoterapeutka, specjalizująca się w grze na handpanie – instrumencie równie tajemniczym, co hipnotyzującym.
Handpan to metalowy instrument o charakterystycznym, skorupowym kształcie. Niełatwo opisać, czym właściwie jest handpan – nie tylko ze względu na jego formę, ale i sposób, w jaki oddziałuje na słuchacza. Ma formę dwóch wklęsło-wypukłych półkul zespawanych razem, najczęściej z wysokiej jakości stali nierdzewnej lub azotowanej. Górna część, nazywana Ding, zawiera kilka półkolistych zagłębień – każde z nich odpowiada jednemu dźwiękowi (tonowi) w konkretnej skali. Dolna część, z charakterystycznym otworem rezonansowym, przypomina rodzaj „brzucha” instrumentu.
W rzeczywistości to ręcznie strojony, metalowy instrument perkusyjno-melodyczny, który narodził się na początku XXI wieku w Szwajcarii jako młodszy kuzyn karaibskich bębnów stalowych. Składa się z dwóch metalowych półkul sklejonych ze sobą, z charakterystycznym rezonatorem na spodzie i wypukłymi „strefami dźwiękowymi” na górze. Uderzany palcami, potrafi wydobywać dźwięki przypominające dzwony, harfę, a czasem nawet... ludzką mowę. To instrument nieoczywisty – pozbawiony agresji, oparty na harmonii, stworzony raczej do medytacji niż marszu. W rękach artystki takiej jak Maja Wlazły staje się narzędziem do tworzenia muzycznych pejzaży, w których czas i napięcie tracą znaczenie.
Koncert rozpoczął się bez słowa. Bez konferansjerki, bez świateł scenicznych. Tylko ona, instrument i przestrzeń kościoła – z jego akustyką, która wydawała się stworzona właśnie dla takich dźwięków.
Maja Wlazły budowała swoje kompozycje warstwowo – zaczynając od prostego motywu, który niczym echo zataczał kręgi po wnętrzu świątyni. Z czasem dołączały kolejne warstwy – wygrywane ręcznie, z użyciem loopera, delikatnie przetwarzane elektronicznie. Choć wszystko działo się na żywo, trudno było uwierzyć, że za tę dźwiękową strukturę odpowiada tylko jedna osoba.
Niektóre utwory przypominały ambientowe pejzaże – przestrzenne, kontemplacyjne, bez wyraźnej melodii czy rytmu. Inne nawiązywały do etnicznych brzmień, z pulsującym, hipnotyzującym rytmem przywołującym skojarzenia z Bliskim Wschodem czy Azją. Całość miała jednak spójną narrację: była podróżą do wnętrza – zarówno instrumentu, jak i słuchacza.
Choć handpan jest nadal niszowym instrumentem, to właśnie takie występy jak ten w Szklarskiej Porębie Dolnej pokazują jego potencjał. W rękach świadomego artysty może być nie tylko narzędziem muzycznym, ale i terapeutycznym. Maja Wlazły nie ukrywa zresztą, że muzyka to dla niej nie tylko sztuka, ale i forma uzdrawiania – emocji, napięcia, wewnętrznego chaosu.
Publiczność – choć nieliczna – wyszła z kościoła poruszona. Zamiast braw, dominowało milczenie. Jakby nie wypadało zakłócać dźwiękowej ciszy, która jeszcze przez długie minuty unosiła się pod sklepieniem świątyni.
W świecie zdominowanym przez hałas, przester i przesyt – takie koncerty są jak oddech. Nie musisz znać nut, by zrozumieć. Nie musisz być melomanem, by poczuć. Wystarczy usiąść, zamknąć oczy i dać się ponieść.
Maja Wlazły i jej handpan udowodnili dziś, że dźwięk może być modlitwą – nawet bez słów.
Dźwięki jak z innego świata. Maja Wlazły i magia handpanu w kościele w Szklarskiej Porębie Dolnej
Terminy kolejnych wydarzeń:
27.07 – Finczek / Skrzypczyńska-Zagajewska | mezzosopran & fortepian „Z głębi duszy”
10.08 – dr Marek Przywarty | organy/klawesyn „Oblicza barokowej klawiatury”
17.08 – Wiktor Skrzypczyński | sound design/organy „Niedoskonałość”
24.08 – prof. Tomasz Orlow | improwizacje organowe
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie