
Ukryty w sercu Czeskiej Szwajcarii, zamek Falkenštejn nie potrzebuje bajkowej narracji ani plastikowych dodatków. To miejsce, które mówi samo za siebie – surowością piaskowcowych skał i historią, której nie trzeba podkoloryzowywać. Nie jest to twierdza z folderu biura podróży, lecz autentyczny relikt XIII wieku, świadek epoki, gdy zamek miał bronić okolicy, a nie przyciągać lajki na Instagramie.
Ten niezwykły zamek, wykuty bezpośrednio w piaskowcu, przez wieki służył jako twierdza nie do zdobycia. Wzniesiony przez możnych z rodu Berków z Dubé, był strażnikiem szlaku handlowego wiodącego przez Łabę. Mimo swojej surowej konstrukcji, Falkenštejn stanowił istotny punkt strategiczny – idealny do obserwacji okolicy, trudny do zdobycia, a do tego naturalnie zamaskowany przez otaczające go skały. Jego funkcję militarną ostatecznie zakończyły wojny husyckie – zamek porzucono, a jego ruiny na długo popadły w zapomnienie.
Dziś Falkenštejn jest jednym z najlepiej zachowanych przykładów tzw. zamków skalnych – warowni, które nie tyle budowano, co rzeźbiono w zastanym krajobrazie. Prowadzą do niego strome schodki umieeszczonew skale, a sama droga na szczyt potrafi zmęczyć niejednego weekendowego eksploratora. Ale właśnie to – trud podejścia, wąskie szczeliny, surowość miejsca – budują jego charakter. A gdy już się tam człowiek wdrapie, z nagrodą nie trzeba czekać. Czeka platforma widokowa – stalowa, solidna, z barierkami, które nie szpecą, lecz umożliwiają bezpieczne delektowanie się panoramą Czeskiej Szwajcarii. I nikt nie rozdziera szat nad „zbrukaniem natury”. Bo Czesi – jak przystało na naród z turystyką w DNA – rozumieją, że infrastruktura nie musi oznaczać świętokradztwa. Platforma na Falkenštejnie nie udaje drewna ani nie wciska się w krajobraz nachalnie. Po prostu pozwala odpocząć, popatrzeć, nabrać dystansu – dosłownie i w przenośni.
Kontrastuje to boleśnie z tym, co dzieje się tuż za granicą. Gdy w Polsce powstają platformy – jak na Złotym Widoku czy Zbójeckich Skałach w Szklarskiej Porębie – zaraz podnosi się lament: że „hańba”, że „szpetota”, że „komercjalizacja lasu”. Jakby wygodny dostęp do widoków był zbrodnią, a szacunek do turysty przejawem słabości.
Tymczasem Falkenštejn pokazuje, że da się inaczej. Że turystyka może być kompromisem. Nie musi oznaczać betonowania lasów, ale też nie może oznaczać, że wszystko zostawiamy przypadkowi i buszowi. To miejsce nie zostało zadeptane – zostało udostępnione. Świadomie. Z rozwagą. Z cywilizacyjną rozwagą. I z szacunkiem zarówno dla historii, jak i dla ludzi.
Jak dojechać?
Ze Szklarskiej Poręby jest tu nieco ponad 100 km. My wybraliśmy drogę przez Świeradów-Zdrój, przejście graniczne Czerniawa/Nove Mesto pod Smrkem, dalej Frydlant potem przejście graniczne w Bogatyni i za chwilę wjazd do niemieckiego Zittau. Tam przez Hornitz kierujemy się na kolejne przejście graniczne w czeskim Varnsdorfie. Kierujemy się na Chribska skąd już tylko kilka kilometrów krętą, górską drogą, prowadzącą wśród skał docieramy do celu.
Punkt wyjścia: Jetřichovice (parking pod skałą Marii)
To najwygodniejsze miejsce startowe. Znajduje się przy głównej drodze we wsi Jetřichovice, oznaczone jako Jetřichovické skály – Mariina skála.
Obok jest duży parking (płatny w sezonie).
Trasa:
Z parkingu rusz zielonym szlakiem turystycznym – to klasyczna trasa przez tzw. Jetřichovické skály.
Po około 15–20 minutach marszu leśną ścieżką (z lekkimi podejściami) dojdziesz do skrzyżowania z tablicami informacyjnymi – tam odbijasz w lewo na żółty szlak prowadzący bezpośrednio do Falkenštejna.
Wejście na zamek zaczyna się stromym podejściem – schody i metalowe drabinki prowadzące na samą górę (nie nadaje się dla osób z lękiem wysokości lub poważnymi problemami z poruszaniem się).
Po dotarciu na szczyt czeka Cię rozbudowana platforma widokowa z panoramą na skały, doliny i lasy Parku Narodowego Czeska Szwajcaria.
Skalny Hrad Falkenštejn
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie