
Cmentarz ewangelicki w Gostkowie z 1856 roku jest miejscem niezwykłym. Zdewastowany i opuszczony przez ponad 70. lat dzielił los innych tego typu miejsc, ale teraz od pięciu lat znajduje się pod opieką „Fundacji Anna w Gostkowie”, dzięki czemu otrzymał drugie życie.
Trudne dziedzictwo. Tak można określić wiele obiektów, które pozostawiła po sobie ludność niemiecka, wysiedlona z terenów Dolnego Śląska. Niemieckie cmentarze przeważnie były niszczone lub częściowo rozebrane. Podobnie było w Gostkowie (gm. Stare Bogaczowice). Po kilkudziesięciu latach zapomnienia ewangelicki cmentarz pełen był chaszczy, i zarośli, wśród których jedynym śladem po dawnej funkcji terenu był wystający ponad warstwę roślinności grobowiec rodziny Urlich oraz płyta z porcelanową tablicą Hier ruht in Gott Anna Renner.
Cmentarz Ewangelicki w Gostkowie założony został w 1853 roku. Pierwotnie ewangelików chowano na cmentarzu katolickim, do czasu gdy katolicki proboszcz nakazał usunięcie 50 grobów z terenu przykościelnego.
W 2016 roku teren cmentarza został wystawiony na sprzedaż. Gdy tylko pani Andżelika Babula oraz jej mama, Halina Bryk, dowiedziały się o przetargu, który przygotowała gmina, odkupiły teren i rozpoczęły na własną rękę prace renowacyjne. Następnie założyły Fundację Anna, której nazwa pochodzi od wspomnianej Anny Renner, której imię wyrzeźbiono na czarnej marblitowej tablicy nagrobnej.
Kiedy dowiedziałyśmy się, że teren cmentarza i ruiny dawnego kościoła mają być sprzedane, przeraziłyśmy się, że spotka je to samo, co kościół ewangelicki w Starych Bogaczowicach; pół roku po tym jak został sprzedany w miejscu gdzie stał rośnie już tylko trawa. A ten cmentarz to przecież nasze dziedzictwo.
- mówi prezes fundacji pani Andżelika Babula.
Przez kilka ostatnich lat na terenie cmentarza wykonano potężną pracę, wykarczowano drzewa, usunięto krzaki, na części rozległego terenu udało się podnieść i oczyścić przykryte warstwą ziemi fragmenty płyt nagrobnych (niektóre z nich udało się w całości odtworzyć), jak również porcelanowe i stalowe elementy nagrobków. Biegnące wzdłuż cmentarza aleje zostały wstępnie oczyszczone. Dokonano nasadzeń nowych krzewów, które mają wkomponować się w wygląd cmentarza.Udało się też odtworzyć ponad 70 nagrobków. Składane były mozolnie z kawałków rozrzuconych po całym terenie. Nie wszystkie udało się zidentyfikować – szklane tablice z nazwiskami pochowanych w nich osób zostały zniszczone – czasem ukradzione, ale najczęściej po prostu rozbite.
Podczas tych prac nie obyło się bez niezwykłych historii. W 2017 roku podczas oczyszczania i składania płyty nagrobnej pochowanego w 1856 roku pastora Friedricha Augusta Fuchsa odnaleziono osiem czaszek ze śladami postrzałów. Dzięki rdzennej mieszkance Gostkowa, pani Urszuli Sagan rozwikłano zagadkę. Czaszki należały do członków rodziny nauczyciela z Nowych Bogaczowic, Gustawa Gleesnera, którzy popełnili zbiorowe samobójstwo w 1945 roku w obawie przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Jego inicjatorką miała być córka nauczyciela, członkini NSDAP, która zastrzeliła rodziców, siostrę, ciotkę oraz siebie.
W pobliżu cmentarza znajdują się ruiny kościoła ewangelickiego zbudowanego w 1785 roku.
Była to budowla w stylu klasycystycznym z salową nawą otoczoną emporami chóru, z wieżą na osi. Zachowane są częściowo mury zewnętrzne i wieża pozbawiona już hełmu. Na zachowanych starych fotografiach widać, że wieża nakryta była dachem kopulastym, czterospadowym zwieńczonym arkadową sygnaturką z chorągiewką wiatrową na szczycie.
Nad jednym z bogato zdobionych portali wejściowych zachował się charakterystyczny detal – Oko Opatrzności i data budowy świątyni 1785.
Cmentarz podniesiony z ruin. Niezwykła historia ewangelickiej nekropolii w Gostkowie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie