
W Karkonoszach i na całym Dolnym Śląsku krąży wiele opowieści o ukrytych skarbach, zaginionych depozytach i tajemnicach II wojny światowej. W większości przypadków mamy do czynienia z mieszanką legend, mitów i współczesnej turystycznej fantazji. Jednak są też wątki, które wymykają się prostej klasyfikacji i prowadzą wprost do archiwów, meldunków wojennych i dokumentów niemieckich instytucji. Do takich należy sprawa tzw. „Listów Grundmanna” – jednej z najbardziej intrygujących zagadek powojennego Dolnego Śląska.
Günther Grundmann, urodzony w 1892 roku historyk sztuki, pełnił w latach 30. i 40. funkcję konserwatora zabytków na Dolnym Śląsku. Znał jak mało kto bogactwo zamków, pałaców, kościołów i klasztorów tej ziemi. W czasie wojny jego obowiązki uległy dramatycznemu poszerzeniu – stał się osobą odpowiedzialną za zabezpieczanie i ukrywanie najcenniejszych dóbr kultury przed zbliżającym się frontem. To właśnie on nadzorował wywóz obrazów, rzeźb, rękopisów i kosztowności do podziemnych schowków i prowincjonalnych rezydencji. Jego działalność miała jednak również ciemny wymiar – część przewożonych dzieł pochodziła z terenów okupowanej Polski i znajdowała się pod jego nadzorem, w oczekiwaniu na wywóz do Rzeszy. W konsekwencji Grundmann jest postacią dwuznaczną: z jednej strony chronił zabytki, z drugiej – uczestniczył w systemie grabieży kultury. Był przy tymradykalnym nazistą, a jego decyzje bezpośrednio wpływały na losy lokalnych rodzin arystokratycznych – często musiały przekupywać urzędnika, by móc wywieźć ze Śląska własny majątek i kolekcje dzieł sztuki.
Po wojnie pojawiły się relacje o istnieniu tajemniczych list sporządzonych przez Grundmanna – szczegółowych wykazów miejsc, w których ukryto depozyty. Dokumenty te miały być przechowywane w kilku egzemplarzach, z czego część rzekomo trafiła do władz polskich, a część zaginęła w niejasnych okolicznościach. Ich zawartość do dziś budzi emocje: według niektórych świadków listy wskazywały lokalizacje skrytek w Karkonoszach i Górach Sowich, w tym również w miejscach związanych z kompleksem „Riese”.
Historycy potwierdzają, że Grundmann rzeczywiście sporządzał szczegółowe spisy ewakuowanych zabytków. Część z nich znajduje się w archiwach we Wrocławiu i Berlinie, ale problem w tym, że są one niepełne. Brakuje przede wszystkim tych stron, które miałyby wskazywać lokalizacje mniejszych skrytek w górach. Niektórzy badacze twierdzą, że dokumenty zostały przejęte przez NKWD i wywiezione do Moskwy. Inni wskazują, że mogły trafić do prywatnych rąk, być może do dawnych współpracowników Grundmanna, którzy po 1945 roku wyemigrowali na Zachód.
W Karkonoszach wciąż żywa jest opowieść o skrzyniach zakopanych w lasach lub zamurowanych w sztolniach. Pytanie brzmi, czy Listy Grundmanna rzeczywiście mogłyby doprowadzić do ich odnalezienia. Wśród potencjalnych lokalizacji wymienia się okolice Sobieszowa, Podgórzyna czy Szklarskiej Poręby – miejsc, gdzie w czasie wojny ukrywano zarówno dzieła sztuki, jak i archiwa.
Na długo przed tym, zanim front wschodni zbliżył się do Sudetów, Günther Grundmann – rozpoczął akcję, która po dziś dzień rozpala wyobraźnię poszukiwaczy. Wysłał do 250 prywatnych kolekcjonerów pisma z prośbą o spisanie najcenniejszych dzieł ze swoich zbiorów. Odpowiedziało mu 160 osób. Efekt? 552 obrazy, 90 rzeźb, 373 meble, 11 tek grafik i tysiące przedmiotów rzemiosła artystycznego.
Reszta – 90 właścicieli – uznała, że sama zatroszczy się o swoje kolekcje. Nic dziwnego: wszyscy byli przekonani, że Śląsk pozostanie częścią Rzeszy, więc nie spodziewali się zmiany granic ani utraty majątku.
Ale Grundmann myślał szerzej. W latach 1942–1945 udokumentowano aż 207 transportów dóbr kultury, które z jego inicjatywy trafiły do zamków, pałaców, sztolni i jaskiń. Dolny Śląsk, ze swoją gęstą siecią rezydencji i naturalnych kryjówek, nadawał się do tego idealnie.
Najważniejszym śladem tej działalności pozostaje słynna „Lista Grundmanna”. To zaszyfrowany spis 80 miejsc ukrycia skarbów. Odkryto ją w ruinach urzędu konserwatora, a odczytał – profesor historii sztuki Józef Gębczak. Dokument kończy się na 21 czerwca 1944 roku, choć wiadomo, że Grundmann pracował nad ukrywaniem zbiorów aż do lutego 1945. Brakuje więc ostatnich miesięcy, być może najciekawszych.
Zaraz po wojnie do wszystkich miejsc wymienionych na liście dotarła komisja rewindykacyjna Ministerstwa Kultury i Sztuki, kierowana przez Witolda Kieszkowskiego. Obraz był ponury: część skrytek była już splądrowana, inne puste. Zabezpieczono to, co zostało.
Były jednak i spektakularne odkrycia. W sierpniu 1945 roku w bibliotece Schaffgotschów w Cieplicach natrafiono na 19 skrzyń. W środku znajdowały się skarby kultury polskiej – zrabowane z Wawelu, warszawskiej katedry, Wilanowa, Łazienek, Muzeum Narodowego w Krakowie czy kolekcji Czartoryskich. W Przesiece natomiast komisja przejęła 60 skrzyń, w tym obrazy Matejki oraz zbiory wywiezione z różnych muzeów śląskich i polskich. Z 80 obiektów wymienionych w liście, cztery znajdują się dziś w granicach Niemiec, a jeden – w Czechach. Reszta leży po polskiej stronie Sudetów i Dolnego Śląska.
Sprawa List Grundmanna nie jest jedynie historią o złotych kielichach i obrazach starych mistrzów. To także pytanie o to, jak władze PRL i później III RP obchodziły się z wojennym dziedzictwem Dolnego Śląska. Jeśli listy rzeczywiście istniały i trafiły w ręce instytucji państwowych, dlaczego nigdy nie zostały w całości opublikowane? Czy chodzi o zwykłe zaniedbanie, czy może o świadome zatajanie niewygodnej prawdy?
Do dziś nie wiadomo, ile wersji list Grundmanna powstało i gdzie się znajdują. Wiemy jedynie, że ich ślad przewija się w archiwach i relacjach, a temat wraca jak bumerang w kolejnych dekadach – od głośnych poszukiwań w latach 70. po dzisiejsze teorie o „skarbach III Rzeszy”. Możliwe, że to tylko miraż, a cała tajemnica rozmyła się wraz z chaosem powojennych przesiedleń. Ale możliwe też, że gdzieś wśród karkonoskich skał nadal czekają skrzynie, do których klucz stanowią brakujące kartki listów Grundmanna.
Oto fragment rozszyfrowanego spisu miejsc ukrycia dóbr kultury, opracowanego przez Günthera Grundmanna. To nie legenda ani plotka – to konkretna, archiwalna dokumentacja. Każda lokalizacja to skrytka, w której gromadzono zbiory muzealne, biblioteczne i prywatne. Wiele z tych miejsc było po wojnie splądrowanych, ale część odkryć trafiła do polskich muzeów.
Biedrzychowice (Friedersdorf) – zamek von Pfeil, zbiory Urzędu Konserwatorskiego z Berlina
Cieplice (Warmbrunn, Jelenia Góra) – katolicki urząd parafialny, Archiwum Państwowe z Wrocławia
Dębowy Gaj (Siebeneichen, Lwówek Śląski) – zamek, instrumenty i nuty z Krajowej Szkoły Muzycznej z Wrocławia
Kamienna Góra (Landershut) – Landratsamt, archiwa Andalijskiego Muzeum Krajowego w Desau
Karpniki (Fischbach, Mysłakowice) – zamek, zbiory Muzeum Zamkowego z Darmstadt
Krzeszów (Grüssau, Kamienna Góra) – kościół św. Józefa, zbiory Biblioteki Państwowej w Berlinie i Archiwum Państwowe z Wrocławia
Mysłakowice (Erdmannsdorf) – zamek NSDAP – Reichsschule der SA, zbiory Urzędu Konserwatorskiego z Berlina i „Amt Rosenberg” Berlin
Siedlęcin (Boberrönsdorf, Jeżów Sudecki) – wieża zamkowa, zbiory Urzędu Konserwatorskiego z Berlina i Wrocławia
Sobieszów (Hermsdorf, Jelenia Góra) – Zarząd Kamery, zbiory Archiwum Państwowego Wrocław
Szklarska Poręba (Schreiberhau) – willa Gutmann-Zimmermann, zbiory Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu
Świerzawa (Schönau) – kościół św. Jana, archiwa Instytutu Mineralogiczno-Petrograficznego z Wrocławia, rzeźby profesora von Gosena
Żarska Wieś (Florsdort, Zgorzelec) – zamek, zbiory Miejskie Zbiory Sztuki ze Zgorzelca
Listy Grundmanna – największa zagadka Karkonoszy i Dolnego Śląska?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie