Pałac Sarny w Ścinawce Górnej to jeden z tych dolnośląskich obiektów, które niby stoją na uboczu, ale kiedy już człowiek przekroczy bramę, zaczyna się zastanawiać, jak to możliwe, że nie słyszał o nim wcześniej. Renesansowe początki, barokowa elegancja, kaplica z polichromiami, folwark, park i historia, w której więcej zakrętów niż na drodze do Karłowa. A do tego współczesna, pieczołowita renowacja, która przywraca ten kompleks do życia po dekadach zaniedbań.
Pałac powstał pod koniec XVI wieku, kiedy Fabian von Reichenbach postanowił zbudować sobie rezydencję na skarpie nad doliną Ścinawki. Wcześniej stała tu wieża rycerska – jej relikty wciąż kryją się w piwnicach. Dwór był pierwotnie obiektem o cechach obronnych: dom bramny, mur ze strzelnicami, zabudowania gospodarcze – wszystko podporządkowane praktyce, ale w stylu, który już wtedy nie udawał średniowiecza. Kilkadziesiąt lat później wojna trzydziestoletnia wywróciła losy właścicieli i majątku do góry nogami. Zamek skonfiskowano, a w połowie XVII wieku trafił w ręce rodu von Götzen, który nadał mu znany dziś charakter barokowej rezydencji.
To właśnie z tego okresu pochodzi pałacowa kaplica św. Jana Nepomucena – perełka architektury i malarstwa barokowego, powstała w latach 1720–1738, już za rządów von Götzenów, gdy rezydencja była przebudowywana z chłodnego renesansowego dworu na barokową posiadłość z rozmachem. To właśnie wtedy postanowiono wznieść osobny, reprezentacyjny obiekt sakralny, który pełnił jednocześnie funkcję prywatnego miejsca kultu i symbol prestiżu właścicieli. Nie stawia się przecież kaplicy z taką pompą, jeśli chce się tylko odprawić okazjonalną niedzielną modlitwę.
Jej wnętrze pokryte jest polichromiami Hansa Franza Hoffmana – artysty cenionego w Kotlinie Kłodzkiej, który miał rękę do narracji malarskiej bardziej teatralnej niż niejedno barokowe przedstawienie. W Sarnach dał popis możliwości: pełnoplastyczne postaci, dynamiczne kompozycje i światłocień, który prowadzi wzrok dokładnie tam, gdzie artysta chciał. Nie ma tu przypadkowej kreski. Każdy element – od ornamentu po główną scenę – buduje jedną, spójną opowieść o świętości, ochronie i triumfie wiary.
Najcenniejsze jest jednak to, że polichromie nie zostały zamalowane ani zniszczone przez powojenną bylejakość, która pogrążyła wiele innych obiektów. Owszem, przez lata niszczały, ale dotrwały na tyle dobrze, że ich konserwacja nie jest jedynie próbą rekonstrukcji, lecz realnym ratowaniem oryginalnego dzieła barokowego mistrza. Gdy Fundacja przejęła obiekt, kaplica była w dramatycznym stanie, ale właśnie tu zaczęto najwcześniej działania ratunkowe — z pełną świadomością, że to serce całego założenia.
Kaplica nie jest więc dodatkiem do pałacu. To jego najbardziej wyrafinowany element — deklaracja aspiracji dawnych właścicieli i dowód na to, że także na uboczu wielkich traktów powstawały rzeczy, których nie powstydziłby się Wiedeń czy Praga. Dziś, po pracach zabezpieczających, znów można patrzeć na malowidła Hoffmana jak na żywe świadectwo barokowego geniuszu, a nie na zapomniany relikt. Jeśli coś w Sarnach naprawdę potrafi zatrzymać człowieka w pół kroku, to właśnie ta kaplica.
W XIX wieku pałac jeszcze modernizowano, ale po 1945 roku historia znów wykonała brzydki skręt. PGR wprowadził tu swoje standardy, co w skrócie oznaczało, że pałac przez dziesięciolecia powoli się rozpadał.
Od 2013 roku sytuacja zmieniła się diametralnie. Fundacja Odbudowy Dworu Sarny przejęła kompleks i rozpoczęła pracę, która zasługuje co najmniej na owację na stojąco. Odrestaurowano dom bramny i uruchomiono tam klimatyczną kawiarnię, zabezpieczono kaplicę, odbudowano folwark, w którym dziś funkcjonują pokoje gościnne. W parku znów widać dawny układ, a kolejne fragmenty rezydencji czekają na swoją kolej.
Pałac Sarny nie próbuje być „kolejnym pięknym zabytkiem”. Ma charakter – trochę szorstki, trochę melancholijny, ale jednocześnie pełen życia. To miejsce, które odradza się dzięki determinacji ludzi, dla których historia nie jest muzealnym eksponatem, lecz czymś, co ma puls. Kto tu trafi, ten najprawdopodobniej wróci – choćby po to, by sprawdzić, jak wygląda kolejny etap tej imponującej renowacji.
Pałac Sarny: renesansowy skarb, który właśnie odzyskuje blask
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie