
Nie łatwo tu trafić. Ale miejsce też zwykłe nie jest. Zgromadzono tu pamiątki po Północnej Grupie Wojsk Armii Radzieckiej, która opuściła Polskę w 1993 roku.
To niezwykłe muzeum prowadzi od lat jeden człowiek. Jest nim Michał Sabadach, który przez wiele lat przyjmował w swoim domu wyższych oficerów radzieckich i z wieloma się zaprzyjaźnił. Był wśród nich dowódca Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej Wiktor Dubynin. Na skraju wsi, z dala od ludzkich oczu, bez obaw, że ktoś na nich doniesie do KGB, bywali tu na przyjęciach, imieninach i urodzinach. Podczas żniw czy sianokosów przysyłali żołnierzy do pomocy.
Gdy wreszcie opuszczali Polskę w 1993 roku podarowali Sabadachowi pomniki, ordery, mundury, skafandry, dyplomy. Masa wojskowego ekwipunku, który dziś składa się na jego domowe i zupełnie wyjątkowe Muzeum Armii Radzieckiej i Wojska Polskiego.
Kiedy Rosjanie wyjechali a w praktycznie wszystkich polskich miastach zaczęto zrzucać z cokołów ich pomniki, Pan Michał zaczął robić dla nich miejsce w swoim domu. - Nigdy nie patrzyłem na historię jak na okazję do odwetu - wspomina dzisiaj w rozmowie z nami - Rosjanie dali się lubić mimo, że nigdy nie byłem miłośnikiem komunizmu. Dzięki swojej przedsiębiorczości i kresowej serdeczności udało mu się uratować kilka prawdziwych unikatów wśród których jest 20 kilogramowa, półtora metrowa kopia medalu zwycięstwa bohatera Związku Radzieckiego. Uzbierał ponadto pokaźną kolekcję mundurów, czapek, odznaczeń, kombinezonów, plakatów propagandowych. Odtworzył nawet niemal w pełni wyposażony gabinet oficera KGB.
Niemniej ciekawa od samego muzeum jest historia jego właściciela. Urodził się na kresach II Rzeczpospolitej. Podczas okupacji niemieckiej jego dziadkowie udzielili schronienia uciekinierowi z getta w Kołomyi. W 2004 r. Instytut Yad Vashem przyznał Antoniemu, Eudokii i Bazylemu Sabadach tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Po wkroczeniu Rosjan na Kresy Sabadachowie trafili za koło polarne. Do Polski udało im się wyjechać dopiero w 1956 roku. Pan Michał mimo tych doświadczeń, powtarza żeby nie przerzucać odpowiedzialności za stalinizm i komunizm na cały naród rosyjski. - System to jedno, ale ludzie to już zupełnie coś innego - mówi gospodarz unikatowego muzeum.
Na jego dobrych "układach z ruskimi" korzystała często cała wieś. - Wystarczyło słowo i za trzy dni miałem siedem beczek śledzi z Morza Białego. Gdy potrzebowałem liści laurowych, przysłali mi 100 kilo, więc wkrótce całe Uniejowice kisiły ogórki na ruskich liściach. - Dzięki Rosjanom, zaopatrywał sąsiadów w trudno dostępne mięso i wędliny.
Michał Sabadach z Rosjanami zżył się tak dobrze, że ci byli gotowi go bronić przed internowaniem w stanie wojennym. Był już wtedy bowiem działaczem Solidarności. Rosjanom to jednak nie przeszkadzało i 13 grudnia 1981 roku podjechali pod jego dom opancerzonym transporterem by nie dopuścić do aresztowania przez Służbę Bezpieczeństwa.
Niecałe 12 lat później chcieli mu ten transporter zostawić wraz czołgiem i działem artyleryjskim ale nie przyjął tych podarków. Dziś trochę żałuje bo byłyby to wyjątkowe eksponaty. Zgromadził za to mundury, skafandry lotnicze, medale, ordery, hełmy, pasy, mapy sztabowe, manierki, oficerskie zegarki, atrapy rakiet, obrazy, książki, figurki z gabinetów oficerskich.Od Wiktora Dubynina dostał jego paradny mundur z naramiennikami obszytymi złotymi nićmi i ogromną pięcioramienną gwiazdę.
Dziś mimo upływu lat Michał Sabadach wciąż ze swadą i kresowym humorem wspomina minione czasy. Odwiedzającym muzeum pozwala się przebierać w generalskie mundury, dotknąć niemal wszystkich eksponatów - rzecz raczej w muzeach niespotykana. Ale tutaj historię - taką jaką była - można nie tylko zobaczyć ale również dotknąć.
Muzeum Armii Radzieckiej w Uniejowicach - Jedyne takie miejsce w Polsce
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie