Reklama

Zapomniany cmentarz w Pietrzykowicach – ślady, które mówią szeptem

18/10/2025 11:34

W zaroślach na północno-zachodnim krańcu Pietrzykowic (gm. Kąty Wrocławskie), przy ulicy Sportowej, kryje się miejsce, o którym mało kto dziś pamięta. Dawny cmentarz ewangelicki, założony prawdopodobnie w pierwszej połowie XIX wieku, to jeden z tych dolnośląskich skrawków historii, które przetrwały tylko dlatego, że zapomniał o nich świat. Wśród bluszczu i samosiejek wciąż można dostrzec fragmenty nagrobków z niemieckimi inskrypcjami – resztki życia sprzed 1945 roku, kiedy w tej wsi modlono się jeszcze po niemiecku.

Pietrzykowice – niegdyś Polnisch Peterwitz, później Peterwitz, a w latach 1939–1945 Petersweiler – należały do tych dolnośląskich wsi, w których historia zapisała się nie tylko w dokumentach, lecz także w kamieniu. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1264 roku, a przez stulecia tutejsi mieszkańcy – głównie ewangelicy – związani byli z pobliską parafią w Domasławiu. Ich groby, rozmieszczone na niewielkim wzgórku, do dziś przypominają o istnieniu tamtego świata, który po 1945 roku zniknął z mapy ludzkiej pamięci.

Na jednym z zachowanych kamiennych fragmentów, widać zatarte litery nazwiska „Schneider” i fragment modlitwy w języku niemieckim. Płyta, wyszczerbiona i porośnięta bluszczem, tkwi w ziemi pod starym drzewem, jakby wciąż pilnowała nieistniejącego grobu. W głębi cmentarza widać kolejne resztki kamieni nagrobnych – jedne obalone, inne wkopane w ziemię lub przysypane liśćmi. Przyroda wzięła tu pełny odwet, ale w sposób cichy i godny, jakby rozumiała, że nie ma już komu zapalić świeczki.

Cmentarz, jak podaje gminny przewodnik, pochodzi z II połowy XIX wieku i był użytkowany do 1945 roku. To wystarczy, by zrozumieć, jakie historie tu spoczywają: życie wsi przez dekady, rodziny związane z miejscem, bratnie społeczeństwo, które nagle przestaje być obecne na tej ziemi. Po wojnie nekropolia nie trafiła pod opiekę żadnej parafii ani instytucji, więc z biegiem lat zarosła bluszczem, a kamienie zaczęły się rozsypywać.

W latach 60. część nagrobków rozbito, by pozyskać kamień. Dziś jednak coraz częściej pojawiają się głosy, że to miejsce zasługuje na uporządkowanie i symboliczne upamiętnienie. Nie dlatego, że ktokolwiek ma wracać do dawnych granic, lecz dlatego, że pamięć o zmarłych – niezależnie od ich języka i wiary – jest miarą naszej cywilizacji.

Nie ma informacji o tym, kto dokładnie tu spoczywa. Brak ksiąg parafialnych, brak planów, brak nazwisk. Można przypuszczać, że chowano tu mieszkańców z kilku okolicznych wiosek, być może z rodzin rzemieślniczych i gospodarzy, którzy stanowili trzon protestanckiej społeczności regionu.

To miejsce, choć niewielkie, ma wymiar symboliczny. Pokazuje, jak cienka jest granica między pamięcią a zapomnieniem. Cmentarz w Pietrzykowicach nie został zrównany z ziemią ani przekształcony w park – po prostu pozwolono mu umrzeć naturalną śmiercią. I w tym paradoksalnym trwaniu, w ciszy i gąszczu liści, jest coś przejmującego: nieobecność, która trwa.

Dla tych, którzy tu trafią, może to być lekcja historii – nie z podręcznika, lecz z kamienia, który jeszcze mówi.

Jak tu dotrzeć?

Cmentarz ewangelicki w Pietrzykowicach znajduje się na północno-zachodnim skraju wsi, w rejonie pętli autobusowej (907 i 927) oraz boiska sportowego.  Po około 300–400 metrach, po lewej stronie, odchodzi polna droga prowadząca między drzewami – to właśnie tam, kilkadziesiąt metrów dalej, pośród zadrzewienia, znajdują się pozostałości cmentarza.

Zapomniany cmentarz w Pietrzykowicach – ślady, które mówią szeptem

Aplikacja karkonoszego.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo




Reklama
Wróć do