
Lawina w Białym Jarze, która zeszła 20 marca 1968 roku, pozostaje do dziś największą tragedią jaka wydarzyła się w polskich górach.
Druga połowa marca 1968 roku zaczęła się od obfitych opadów śniegu. Na północnych zboczach Karkonoszy utworzyły się olbrzymie zaspy i nawisy śnieżne. GOPR ostrzegał przed niebezpieczeństwem lawin. Ratownicy wydzwaniali rano do dyrekcji
FWP w Karpaczu i ostrzegali przed prowadzeniem wycieczek w tereny szczególnie zagrożone. Na trasach turystycznych pojawiły się tablice ostrzegawcze informujące o zagrożeniu lawinowym
20 marca 1968 roku w Karpaczu świeciło słońce, wiał lekki wiatr. Pogoda była idealna na piesze wędrówki. Jednak po godzinie 11. masy śniegu runęły w dół. Na drodze lawiny znalazła się grupa turystów z ZSRR (nauczycieli z Kujbyszewa), NRD i Polski. Z 24.osobowej grupy spod zwałów śniegu wydobyto jedynie pięć żywych osób - dwóch Polaków, Rosjanina i dwóch turystów z NRD.
Szacuje się, że w czasie lawiny osunęło się blisko 60 tysięcy metrów sześciennych. Kataklizm trwał kilkadziesiąt sekund. Lawinisko miało ponad kilometr długości. Blisko czterdzieści metrów szerokości. Warstwa śniegu wahała się od kilku do blisko 24 metrów w czole lawiny.
Marek Wikorejczyk, przewodnik sudecki opowiadał:
„Lawina spadła z wielkim hukiem i straszliwą siłą w koryto Złotego Potoku, zatrzymując się o kilometr niżej. Niszczyła na swojej drodze wszystko, co napotkała. Na tej trasie znaleźli się także ludzie: trzynastu - Rosjan, czterech - Niemców i dwóch - Polaków. Przykryła ich biała mogiła. Niewielkie mieli szanse. Katastrofa trwała 48 sekund. Śmierć zbliżała się z szybkością sto kilometrów na godzinę a masa śniegu i lodu, którą zostali przyciśnięci miała około 50 tysięcy ton! Lawina miała od 25 do 70 metrów szerokości, zaś jej czoło ponad 15 metrów wysokości.”
Akcja ratunkowa rozpoczęła się niemal natychmiast. Pięć osób jakimś cudem przeżyło chwytając się gałęzi drzew. O godzinie 11.50 ratownicy odnaleźli pierwszą ofiarę tragedii. Był nią Bolesław Karolewski, a o 12.20 kolejną – obywatela ZSRR Władimira Bondarenkę. Po ponad pięciu godzinach dalszych poszukiwań odnaleziono zwłoki pierwszej kobiety Raisy Bierkowej. Łącznie w pierwszym dniu akcji ratunkowej wydobyto zwłoki 10 osób.
Wojsko z koszar „Pod jeleniami” dotarło na lawinisko w godzinach popołudniowych. Dowodził nimi ppor. Andrzej Musiał. Wyposażeni byli tylko w łopatki saperskie, podobnie jak żołnierze OTK z Lwówka Śląskiego. Przyjechała Straż Pożarna, jak do pożaru – z toporkami i innym sprzętem gaśniczym. Kiedy sztab ratowniczy rozpoczął koordynację akcji ratowniczej, pod wyciągiem stało już kilka karetek pogotowia z Kowar z pełną obsługą medyczną.
Akcja ratownicza zakończyła się dopiero 5 kwietnia, kiedy wydobyto spod śniegu ciało 19. ofiary. Przeciętny wiek ofiar wahał się od 24 do 27 lat.
Wbrew snutym teoriom (według jednej z nich lawinę wywołał nisko przelatujący samolot) śnieg zsunął się samoistnie a idący legalnym szlakiem turyści pechowo znaleźli się na jego drodze.
teksty źródłowe: Marek Kazimierz Wikorejczyk: ''U stóp Śnieżki. Wybrane opowiadania krajoznawcze''
Zeszyty Historyczne, Lawina 1968, 50 lat później
Lawina w Białym Jarze
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie