
Zamek Chojnik jest chyba najbardziej rozpoznawalną trwałą ruiną zamku w całych Sudetach. Historia tego wspaniałego zabytku zaczyna się już w XIII wieku i pomimo pożaru 30 sierpnia 1675 trwa do dnia dzisiejszego. Już w XVIII wieku był atrakcją turystyczną, odwiedzaną przez turystów pośród, których znalazła się niejedna koronowana głowa.
W 1816 roku do Cieplic Śląskich Zdrój na kurację przybyła Izabela Czartoryska. Skarżąca się na ból nogi arystokratka zdecydowała się na ten kurort, ponieważ interesował ją Śląsk i wątki, które łączyły jego historię z Polską. Podczas swojego pobytu często wybierała się na wycieczki piesze, choć pieszo nie chodziła. Wynajmowała przewodnika i lektykarzy, którzy nosili ją i jej towarzyszy w różne zakamarki Karkonoszy i Kotliny Jeleniogórskiej. Odwiedziła m.in. Górę Witosza w Staniszowie, Romantyczny Park w Bukowcu oraz Śnieżne Kotły w Karkonoszach. Celem jednej z wycieczek była duma rodu Schaffgotschów, dawna siedziba rodowa Zamek Chojnik, a konkretniej jego ruiny. Całą podróż i pobyt opisała w dzienniku „Dyliżansem przez Śląsk, Dziennik podróży do Cieplic w roku 1816.
Na szczyt Góry Chojnik Izabela Czartoryska wraz z 3 towarzyszkami została wniesiona przez lektykarzy. Ludzie Ci nazywani byli również drążnikami, ponieważ nosili wygodne i odsłonięte lektyki, czyli krzesła drążkowe. Ich zapłatą było całodzienne utrzymanie i jeden pruski talar. Dzisiaj wielu turystów uznaje zdobycie tego szczytu za osiągnięcie, a wędrują pod górę bez żadnego obciążenia. Zdumiewać może więc opis naszej rodaczki Znalazłyśmy się na szczycie dźwigane przez ludzi poczciwych, życzliwych i uśmiechniętych; nie mogłyśmy się nadziwić, że ich męczący wysiłek szedł w parze z nienaganną pogodą. Trasa, którą szli na każdym wirażu otwierała wspaniały widok na okolice. Po dotarciu na szczyt przywitał ich Dobosz, który zaanonsował Komendantowi przybycie tak znakomitych gości. Komendant, starszy mężczyzna opisany przez Czartoryską jako poczciwy chłop, już leciwy, który od wielu lat powtarza to samo, oprowadzając po ruinach podróżnych lub kuracjuszy przybywających do Cieplic. Jego uśmiech i ton jaki przybiera w najbardziej interesujących miejscach, dowodzą, że objaśnianie sprawia mu przyjemność nie pozbawioną miłości własnej. Turyści zwiedzili każdy zakamarek warowni ale najbardziej na wyobraźnie działały mury z XIII wieku (tak pisała w swoim dzienniku choć dzisiaj wiemy, że pochodzą one z XIV wieku), po których zgodnie z legendą okrutna Kunegunda kazała jeździć konno rycerzom starającym się o jej rękę.
Po zwiedzeniu uczestnicy spaceru zeszli do stóp zamku, aby napić się herbaty, mleka i chłodników. Towarzyszyła im córka komendanta, młoda i ładna dziewczyna, która usługiwała gorliwie i chętnie. Jedna z dziewcząt grała na harfie, a jeszcze inna śpiewała. Chwytającym za serce był moment, w którym zaczęli przeglądać księgę gości. Na jednej ze stron znaleźli odręczny wpis córki i syna naszej rodaczki. Arystokratka napisała w swoim dzienniku Odczytałam chciwie ich podpisy i umieściłam poniżej słowa, jakimi mnie natchnęły: „Cóż za szczęście oglądać ich pismo. Boże, zachowaj ich w swojej opiece”. Mowa oczywiście o Adamie Jerzym Czartoryskim oraz Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej.
Ostatnią atrakcją wizyty miała być gra na rogach myśliwskich oraz wystrzał z armaty. Te pierwsze zawyły i nie tyle chodziło o wspaniały ich dźwięk ale o fakt, że w górskich wąwozach echo odpowiedziało po wielokroć na dźwięk wychodzący z zamku. Melancholijna muzyka została zwieńczona wystrzałem z armaty. Na ryknięcie działa góry odpowiedziały echem podobnym do uderzenia piorunu i gwałtownego grzmotu, który falując coraz ciszej w końcu się zagubił.
Wizyta była dość długa, a gdy zrobiło się późno panie zasiadły w lektykach przyozdobionych przez tragarzy w kwiaty i udały się do ponownie do Sobieszowa gdzie czekały na nie powozy, które zawiozły je ponownie do Cieplic.
Tekst i foto : Gracjan Kielijański - Przewodnik Sudecki „Rudy Tur”
Wizyta Izabeli Czartoryskiej na Zamku Chojnik
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie