
Dziś mało kto pamięta niezwykłą historię "polskiego Anglika" - Georga Bidwella. Ten brytyjski pisarz był tak zauroczony Polską, że w 1948 roku przyjął polskie obywatelstwo a w 1960 roku zamieszkał w Przesiece.
Georg Bidwell urodził się 3 maja 1905 roku w Reading w Wielkiej Brytanii. Pisarz, ponad 40 lat życia spędził w Polsce, w tym lata 1961-1968 w Przesiece. Napisał około 60 książek, głównie zbeletryzowanych biografii najwybitniejszych postaci w dziejach Anglii. 01 stycznia 1922 - rozpoczął pracę jako reporter w "Reading Standard", tygodniku „o nakładzie przewyższającym wówczas łączny nakład pozostałych trzech gazet” ukazujących się w Reading. Pisywał notki regionalne, sprawozdania z imprez, nekrologi, drobne reportaże. Publikował również wiersze
W czasie drugiej wojny światowej służył w 8. Armii marszałka Montgomery’ego w Afryce. Po zakończeniu wojny wyjechał jako pracownik kulturalny organizacji British Council na Bliski Wschód. W 1946 roku przysłano go do Polski w celu zorganizowania pierwszej placówki British Council w Warszawie.
Polubił nasz kraj oraz panującą w nim atmosferę. To zadecydowało o tym, że osiadł tu na stałe i przyjął obywatelstwo polskie. W 1948 roku ożenił się z Anną Wirszyłło, późniejszą tłumaczką swoich książek.
Dla komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa, pisarz z Wielkiej Brytanii był niewygodnym gościem o dodatkowo podejrzenie entuzjastycznym stosunku do socjalizmu. Agenci UB śledzili każdy jego krok, przechwytywali listy miłosne do Anny. Anna i George mając dość intryg służb specjalnych, opuścili Warszawę w 1956. W 1960 r. państwo Bidwell zamarzyli o gospodarstwie na wsi. Od Jarosława Iwaszkiewicza dowiedzieli się o możliwości kupna tanio posiadłości w okolicach Jeleniej Góry.
Pojechaliśmy – i ulegliśmy czarowi Przesieki. Z punktu widzenia rolniczego Przesieka nie przydaje się na wiele, prócz hodowli owiec. Ale szeroko rozrzucona na zboczach przepięknej doliny górskiego strumienia, na wysokości 500 m. npm, łączy cechy wsi i uzdrowiska ..
Rok później rozpoczęli wiejskie życie w Przesiece. Kupili dom o typowej architekturze podgórskiej, drewniany na kamiennej podmurówce, na zboczu, osłoniętym od północnego wschodu, do tego cztery hektary pastwisk i dwa lasu. Przed wojną była to letnia rezydencja prezydenta Jeleniej Góry.
Pasją Georga Bidwella stało się rolnictwo i hodowla owiec. Nowy dom w Przysiece państwo Bidwellowie nazwali "Owczym dworem".
– Jak byłem bardzo młody zawsze na wakacje wyjeżdżałem na wieś i mam trochę wiedzy na ten temat, poza tym cały czas się uczę. W tej chwili mamy czterdzieści owiec – mówił George Bidwell w 1967 roku na antenie Polskiego Radia.
W Przesiece napisał i opublikował również kilkanaście nowych książek, głównie biografii wybitnych brytyjczyków. Razem z żoną, tłumaczką wszystkich jego książek, brał udział w wielu spotkaniach autorskich w bibliotekach, domach kultury, klubach wiejskich i świetlicach. „Owczy Dwór” stał się miejscem spotkań ludzi z różnych środowisk: uniwersyteckich, literackich, dziennikarskich Przyjaciele i znajomi odwiedzali ich gromadnie, ciekawi, jak działa w praktyce połączenie zawodowej pracy literackiej z gospodarką w charakterze hobby.
Surowe warunki życia, niekorzystny klimat, duża odległość od wielkich miast sprawiły, że w 1968 r. Bidwellowie zdecydowali się opuścić Przesiekę .
Pobyt tam dużo nas nauczył, nie tylko o gospodarowaniu, ale także o wiejskiej społeczności w Polsce – jej upartej niezależności, połączonej z rozwiniętym zmysłem sąsiedzkiej współpracy, jej silnych charakterów, jej pomysłowości i inicjatywy...Opuszczaliśmy przesiecki Owczy Dwór ze świadomością, że ten okres spotęgował urodę naszego życia, jako szczególnie piękny element jego całości.
George Bidwell zmarł w Warszawie w 1989 roku. Został pochowany na cmentarzu we Wrocławiu.
Jak dotrzeć?
Owczy Dwór znajdziemy w Przesiece przy ulicy Bukowy Gaj 3.
Historia Georga Bidwella - Owczy Dwór w Przesiece
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ale teraz nie ma nawet zwykłej tablicy czy kamienia upamiętniających miejsce pobytu pisarza.Swego czasu miejscowi mieli taki zamiar,ale nocą nieżyjąca już buddystka kazała wywieźć ten kamień i inicjatywę diabli wzięli...a szkoda!
Wiem nawet która to buddystka.Nie była dobrym człowiekiem.