
Kolej Doliny Kaczawy (Katzbachthalbahn) to malowniczy szlak który przed laty łączył Karkonosze z Legnicą. Niestety dziś jak na większości takich lokalnych linii na Dolnym Śląsku, semafory już od lat są zamknięte a torowisko porastają zarośla.
O potrzebie budowy linii kolejowej prowadzącej przez region pogórza kaczawskiego zdecydowano w ostatnim dwudziestoleciu XIX wieku. Szczególnie zabiegały o to władze rejencji legnickiej, dostrzegając potrzebę gospodarczego pobudzenia tego rejonu.
Katzbachthalbahn miała być brakującym ogniwem kolei drugorzędnych w regionie i łączyć dwie ważne magistrale kolejowe : Kolej Dolnośląsko – Marchijską przebiegającą przez Legnicę ze Śląską Koleją Górską przebiegającą przez Marciszów. Ówczesnym prezydentem rejencji legnickiej był Constantin von Zeidlitz – Neukirch, prywatnie zainteresowany przeprowadzeniem linii kolejowej Złotoryja – Marciszów, przez należące do niego włości.
W roku 1892 zakończono trasowanie szlaku przez Jerzmanice, Świerzawę, Wojcieszów do Marciszowa i rozpoczęto właściwe prace. Nie brakowało przy tym nietypowych sporów jak choćby przy okazji wyboru lokalizacji dla dworca w Świerzawie. Miasto, które partycypowało w budowie linii kolejowej przeznaczając znaczną kwotę oczekiwało, że dworzec będzie bliżej centrum. Kiedy jednak okazało się, że magistrat będzie jeszcze zobowiązany do budowy drogi dojazdowej, zgodzono się na jego lokalizację jednak poza miastem tuż przy istniejącej już drodze, obok powiatowego szpitala. Zdjęcie poniżej : Dworzec w Świerzawie
Kolejny spór dotyczył lokalizacji dworca w Jerzmanicach Zdroju gdzie linie miały się rozchodzić w stronę Lwówka Śląskiego i Marciszowa.
Inną ciekawostką niech będzie fakt, że najliczniejszą grupą najemnych pracowników budowlanych, zatrudnionych przy budowie tej linii kolejowej, byli robotnicy narodowości polskiej – głównie z Poznania i reszty wielkopolski.
Do przebijania się w skałach okolic Wojcieszowa używano materiałów wybuchowych, dowożonych na miejsce omnibusami pocztowymi....o czym informowano pasażerów palących papierosy podczas przejazdu.
Podczas prac ziemnych natrafiono też na cenne znaleziska archeologiczne. W rejonie Nowego Kościoła znaleziono urnę z 1000 monet z czasów wojen husyckich. A w rejonie budowanego dworca w Sędziszowej odnaleziono szkielet mongolskiego wojownika z czasów najazdu i wielkiej bitwy pod Legnicą w 1241 roku.
Linię otwierano odcinkami i za każdym razem było to wielkie lokalne święto. Pierwszy pociąg z Legnicy do Świerzawy przyjechał 16 września 1895 roku. W pierwszą niedzielę po otwarciu linii tylko kasa w Jerzmanicach sprzedała 350 biletów do Złotoryi. A miejsc w pociągu zabrakło dla kolejnych setek podróżnych. Dyrekcja kolei zareagowała błyskawicznie, zwiększając dwukrotnie liczbę wagonów na tej trasie.
Trasa na całej długości Złotoryja – Marciszów została uroczyście otwarta 15 sierpnia 1896 roku. Uruchomienie przewozów otworzyło przed mieszkańcami Legnicy możliwość szybkiego dotarcia w Karkonosze i do Jeleniej Góry. Oplatanie regionu kolejnymi liniami kolejowymi, sprawiło, że do obiegu wprowadzone zostały turystyczne bilety o dwutygodniowej ważności, umożliwiające tzw. podróż okólną (kolej okrężna).
Linia była niezwykle malownicza. Piękne widoki na krajobrazy pogórza kaczawskiego dodawały uroku zwłaszcza turystycznym przejazdom. Pociągi miały też do pokonania sporą różnice wzniesień. Stacja w Złotoryi jest położona na wysokości 188 m n.p.m a z kolei stacja w Płoninie na wysokości 488 m n.p.m.
Niestety szybko też dała o sobie znać rzeka Kaczawa. Podczas powodzi w 1897 roku, fala powodziowa zniszczyła nasypy kolejowe w sumie na łącznej długości kilku kilometrów. Skutki powodzi usuwali m.in. grenadierzy z garnizonu w Legnicy.
W 1907 na trasę z Legnicy do Marciszowa wyruszył pierwszy pociąg pospieszny. Jednak takie połączenie nie zyskało popularności więc zrezygnowano z podniesienia parametrów linii i pozostała ona dalej koleją drugorzędną. Między innymi z tego powodu Kolej Doliny Kaczawy została pominięta podczas elektryfikacji linii kolejowych pod koniec lat dwudziestych.
Imponująco za to wyglądały tu przewozy towarów. Zwłaszcza surowców kamiennych z okolicznych kopalń i kamieniołomów. Na zdjęciu poniżej Wojcieszów Górny.
Poważne zniszczenia przyniosły tej malowniczej linii ostatnie dni II wojny światowej. Wówczas, wycofujące się oddziały niemieckie wysadziły m.in mosty Jerzmanicach i Świerzawie.
Odbudowa zniszczeń trwała do połowy lat 50. Jednak pociągi wróciły na trasę wcześniej, bowiem w 1948 roku. W latach powojennych intensywnie rozbudowywano bocznice i łączniki dla przewozów towarowych, łącząc linię z kamieniołomem w Wilkowie oraz wyrobiskiem w Krzeniowie. Jeszcze w latach 80. z uwagi na intensywny ruch towarowy linię: Legnica – Złotoryja – bocznica Wilków, zelektryfikowano.
Transformacja ustrojowa lat 90. doprowadziła do systematycznego upadku połączeń kolejowych w regionie. Nie ominęło to Kolei Doliny Kaczawy. Ruch pasażerski na trasie Marciszów – Jerzmanice Zdrój wygaszono w 1996 roku. W 2008 roku odcinek Marciszów – Wojcieszów Górny ponownie udrożniono dla przewozów towarowych.
Wykaz stacji na trasie :
Marciszów (Merzdorf),
Płonina (Nimmersath)
Kaczorów (Ketschdorf),
Wojcieszów Górny (Ober Kauffung)
Wojcieszów Dolny (Nieder Kauffung)
przystanek Stara Kraśnica (Alt Schonau), - nie ma już śladu po budynku
Świerzawa (Schonau),
Sędziszowa (Willenberg)
Nowy Kościół (Neukirch),
Jerzmanice Zdrój (Hermsdorf Bad),
Złotoryja (Goldberg)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Stacja w Sędziszowej nazywała się Wielisław Złotoryjski.
I to do 1965 roku
"Wielisław Złotoryjski" był dłużej. Pamiętam w latach 70. Częściej jeździłam na trasie Marciszów - Stara Kraśnica, raz na tydzień ze szkoły w Cieplicach. Autobusy były takie zapchane, ze lepiej było jechac pociągiem z przesiadką
A na linii do Sobótki już lokalsi demolują to co firma budowlana odbudowała. Myślę, że najlepiej to świadczy, że takich linii nie powinno się reaktywować, a zamiast tego lepiej przeznaczyć pieniądze na odbudowę kolei tam gdzie mieszkańcy chcą jej powrotu, np. Kolei Doliny Kaczawy i Bobru.
Tak tak, a świstak siedzi i tory kolejowe zawija w te sreberka.
@Hydraulik: Jasssne, kwiecień plecień się przeplata, trochę zimy trochę lata.
Całe szczęście, że Kolej Doliny Kaczawy leży daleko od Wrocławia i Sobótki, bo inaczej menelstwo, którego u nas nie brakuje, już dawno by ją rozkradło...
Nie wiem, czy warto popularyzować takie linie. Wrocławska chulіganeria przeczyta, przyjedzie i rozkradnie. Tak jak rozkradała już inne linie na Dolnym Śląsku, np. z Jeleniej Góry do Lwówka. Pisano o tym dużo na "Rynku Kolejowym".
Nazwa stacji "Wielisław Złotoryjski" była dłużej. Pamietam ją jeszcze w latach 70. Kiedy została zmieniona już nie pamiętam, częściej jeździłam na trasie Marciszów- Stara Kraśnica. Na przełomie lat 70/80 łatwiej było w piątkowe popołudnia dojechać pociągiem, pomimo przesiadki. Pociągów było sporo, do Wrocławia praktycznie co chwilę, a autobusy były przepełnione.
Piekne czasy... Wagony pietrowe i jazda tym malowniczym szlakiem. Fajnie by bylo znow ta trasa pojechac.